Drugi maja,
wtorek.
Teoretycznie dziś jest normalny dzień, nie żadne
święto, które zwalniałoby ludzi z obowiązków dnia powszedniego.
Dużo osób bierze sobie dzisiaj urlop, jednak nie Sergiusz. Swoją
drogą załapał przez to kolejnego minusa u mojej mamy. Musiała się
wyrwać sprzed telewizora, a majówka tak jej dobrze szła! Ja tam
się cieszę. Ten długi weekend ciągnie mi się niczym guma w
gaciach, nie wiadomo co robić. Zaburzenie mojego stałego planu dnia
też sprawiło, że jestem trochę poddenerwowana. Na szczęście
było dziś! Czekałam na ten dzień podekscytowana. Co prawda zawsze
jestem podekscytowana, gdy mam zajęcia z Sergiuszem, bo są postępy
i fajnie się gada, chociażby o tych postępach. Jednak dzisiaj
mieliśmy pierwsze zajęcia w terenie! Tym większa była moja
radość, bo pojechaliśmy do biblioteki! Byłam strasznie głodna
nowych lektur! Kiedy parę dni temu powiedziałam mamie o tym
wyjściu, na początku była podejrzliwa. Dwa dni temu stwierdziła,
że to jednak fajny pomysł, bo wyjdę z domu, a ona nie ma ani
czasu, ani energii, by gdziekolwiek ze mną chodzić.
Od razu po
wyjściu z samochodu mamy udałam się razem z Sergiuszem do jego
auta. Cieszyłam się jak dziecko. Czułam się kimś ważnym, w
końcu pozwolił mi wsiąść do swojego samochodu. Pogoda była
piękna! Przed biblioteką jest z dziesięć marmurowych schodów.
Nie było mi dane przejść ich tylko raz.
- Nie przyjechaliśmy
tu tylko po książki, pamiętaj.
Tym sposobem trzy razy
przeszłam się po schodach. Jedną ręką trzymałam się poręczy,
a drugą Sergiusza. Dopiero po trzeciej przechadzce fizjoterapeuta
był na tyle zadowolony z efektu, byśmy mogli pójść dalej.
W
bibliotece mój wzrok od razu przykuła półka z powieściami dla
nastolatek. To mój ulubiony rodzaj literatury! Sergiusz namawiał
mnie, bym nie trzymała się balkonika, tylko jedną ręką
delikatnie półki, drugą natomiast miałam wybierać interesujące
mnie pozycje i podawać je Sergiuszowi. Nie było to łatwe zdanie,
aczkolwiek brak tłumów pozwolił mi się skupić. Niestety ktoś
musiał nam przeszkodzić.
- O cześć, Sergiusz!
Fizjoterapeuta
pomógł mi się delikatnie obrócić, trzymając mnie za ramiona.
Przed nami stał barczysty, wysoki mężczyzna, na oko w wieku
Sergiusza. Później dowiedziałam się, że to jego dobry kolega,
Maciek.
- Masz kolejne nowe dziecko? - Zapytał nowo
przybyły.
Sergiusz potwierdził. To określenie nie jest mi
obce. Z racji, że lwia cześć jego pacjentów to dzieci, które są
u niego na stałe, nabiera względem nich opiekuńczych uczuć i
pieszczotliwie nazywa je swoimi dziećmi. Do mnie też się tak
zwraca, bo jak sam mówi, nie potrafi patrzeć na mnie jak na
dorosłą. Przez większość czasu napełnia mnie to miłym ciepłem,
lecz sporadycznie te słowa uwierają niczym kamyk w bucie. Jednak
nie dziś, dziś byłam szczęśliwa. Czułam się mile połechtana
przez te słowa.
- Tak, to jest Nela. Dopiero zaczynamy
współpracę, ale już widzę, że to zawzięta dziewczyna. Robi
duże postępy.
Po tych słowach poczułam się, jakbym leciała
do góry na różowej chmurce. To był naprawdę dobry dzień!
Trzeci
maja, środa.
Dzisiejszy dzień dłużył mi się
niemiłosiernie. Siedziałam sobie na moim łóżku, obżerałam się
chipsami i popijałam owe chipsy colą. Chcąc nie myśleć o
wyrzutach sumienia, napisałam do Irenki. Nie jesteśmy typem
przyjaciółek, które muszą mieć ze sobą kontakt codziennie, bo
inaczej umrą na suchoty. Często piszemy ze sobą raz na tydzień
bądź jeszcze rzadziej. Zawsze na początku zdajemy sobie raporty na
temat tego, co się u nas wydarzyło. Tak było i dziś. Opisałam
Irence całą sytuację z tym dziwnym facetem, który pachniał
różami. Oczywiście wcześniej wspomniałam o Sergiuszu.
Irenka:
No fakt, dziwna ta sprawa z tym typem. W dodatku pachniał różami,
ciekawe.
Ja: Jestem pewna, że to pedofil, albo jakiś inny
zboczeniec.
Irenka: Z tego, co wiem, to twoja Laurka ma
siedemnaście lat, dla pedofila to już emerytka. Za to opcja ze
zwykłym zboczeńcem lecącym na młode laski jest jak najbardziej
możliwa. W ogóle gadałaś o tej sprawie z tym swoim hot
Sergiuszem?
Ja: Czemu miałabym z nim o tym gadać? No i on nie
jest hot ani tym bardziej nie jest mój.
Irenka: Trzymajcie
mnie! Przecież jesteście sąsiadami! Dzielicie jedno podwórko!
Różany typek gapił się na waszą wspólną posesję. Fajnie
byłoby, gdyby Sergiusz wiedział, że ma wariata w pobliżu. A może
już coś wie?
- Że też na to nie wpadłam! - Głos, który
rozbrzmiał obok mojego ucha, wystraszył mnie na śmierć! Po chwili
ogarnęłam, że to młodsza siostra siedzi tuż obok mnie i
bezczelnie gapi się w ekran mojego telefonu, który niedawno wrócił
z naprawy. Jakim cudem nie zauważyłam, że ona tu weszła?
-
Laura, co ty tu robisz?!
- Ta twoja Irenka jest genialna! W
ogóle nie wiedziałam, że masz znajomych. - Nawet nie czekała na
moją reakcję, szybko wyszła z pokoju. Wyglądała tak, jakby złota
rybka spełniła wszystkie jej życzenia.
Wieczorem oznajmiła,
że w piątek idziemy do sąsiadów. Laura napisała do żony
Sergiusza na fejsie. Wcisnęła jej kit, że bardzo bym chciała
poznać rodzinę mojego fizjoterapeuty.
- I uwierzyła w to?
Przecież to naciągane niczym guma w gaciach. Zresztą co pomyśli
Sergiusz? Że go nachodzę?
- Najważniejsze, że pójdziemy i
zapytamy, o co trzeba. Przygotuj się mentalnie na piątkowe
popołudnie.
Marzyłam o tym, żeby piątek nigdy nie
nastał.
Piąty maja, piątek.
Niestety nastał. Cały
dzień byłam poddenerwowana. Okazało się, że Laura umówiła nas
na siedemnastą. O siedemnastej Sergiusz kończy pracę. Co prawda,
żeby dojechać z gabinetu do nas potrzeba pół godziny, ale znając
rozgadanie mojej młodszej siostry, to będziemy tam siedzieć z dwie
godziny. Co wtedy pomyśli o mnie Sergiusz, gdy wróci do domu?
Pewnie to, że wchodzę z buciorami w jego prywatne życie.
Chciałam
się nawet wykręcić bólem brzucha, jednak Laurę trudno nabrać.
Siostra pomogła mi zawiązać buty, przejść przez próg i punkt
siedemnasta stałyśmy przed drzwiami rodziny Kowalów. Mają piękną
werandę przed wejściem do domu. Drewnianą, zadaszoną z trzema
schodkami, po których piekielnie trudno było mi wejść, nawet z
pomocą Laury. Na werandzie stoją trzy wiklinowe krzesła oraz
stolik z tego samego tworzywa. Wszystko to pomalowane na biało. Na
stoliku stały trzy nakrycia. Żona Sergiusza faktycznie uwierzyła
w tę marną historyjkę...
Laura nie zdążyła nawet zapukać,
drzwi przed domem otworzyły się, stanęła w nich chyba
najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałam. Sergiusz
nie opowiadał zbytnio o rodzinie. Wiedziałam tylko, że ma żonę i
córkę. Zawsze wyobrażałam sobie jego żonę jako kogoś
eleganckiego, w jego wieku. Tymczasem otworzyła nam piękna,
drobniutka nimfa o niebieskich oczach i blond lokach. Wiekiem jest
zdecydowanie bardziej zbliżona do mnie niż do swojego męża. Miała
na sobie zwiewną, letnią białą sukienkę na ramiączkach, pomimo
że było tylko piętnaście stopni. Bez ceregieli podeszła do mnie
i przytuliła. Czy ona ma jakieś granice prywatności? Jednak jakoś
głupio było mi ją odepchnąć, więc tkwiłam w uścisku.
-
Ty jesteś Nela, prawda? Sergiusz mi trochę o tobie opowiadał,
bardzo miło mi cię poznać. Jestem Magda. Wybaczcie, że nie
przyjmę was w środku, ale Ola, nasza córeczka właśnie zasnęła
i nie chcę jej budzić.
Usiadłyśmy i zaczęłyśmy typową
rozmowę o niczym przy serniku. Dowiedziałyśmy się, że Magda ma
dwadzieścia sześć lat, pracuje w bibliotece, aczkolwiek teraz jest
na urlopie macierzyńskim. Praktycznie się nie odzywałam. Po jakimś
czasie Laura w końcu zapytała o Różanego.
- Fakt, zauważyłam
tego pana. - Magda zmarszczyła brwi. - Sergiusz chciał, żebyśmy
zgłosili go na policję. Ja byłam przeciwna. Nie wiemy kim on jest.
Może to jakiś sąsiad? Po co psuć sobie relacje sąsiedzkie na
samym początku? My też jesteśmy tu nowi. Przeprowadziliśmy się
tu pół roku temu. Wcześniej mieszkaliśmy bliżej pracy
Sergiusza.
Totalna idiotka! Gdyby tak ten Różany porwał jej
dziecko, to też by nie zgłaszała sprawy na policję w imię
dobrych stosunków międzysąsiedzkich? Gdzie się rodzą tacy ludzie
bez krzty intelektu?! Miałam nadzieję, że niechęci nie było mi
widać na twarzy.
- Nadal jestem zdania, że trzeba to zgłosić
na policję. - Nagle na werandzie pojawił się Sergiusz. Uśmiechał
się, jednakże nie wyglądał na rozbawionego. Pewnie był
niezadowolony z mojej obecności. W ręku trzymał różę
herbacianą, którą wręczył żonie, dał jej też całusa. Na
widok tej czułości odwróciłam wzrok.
- Łap! - Nie
spostrzegłam, kiedy rzucił w moją stronę czekoladowego cukierka,
którego ledwo złapałam.
- Nad refleksem też będziemy
musieli popracować. - Uśmiechnął się już promienniej. Do mnie!
- A co do tego faceta, to jeśli go tylko zobaczycie, dzwońcie na
policję. Nie bawcie się w detektywów. Szczególnie mówię tu o
tobie, Nelu. Masz mniejsze szanse, by się bronić niż pełnosprawna
dziewczyna, lepiej nie pchaj się w takie rzeczy.
Znów było mi
fajnie i lekko jak na chmurce. Martwi się o mnie! Nawet jeśli to
czysta troska fizjoterapeuty o pacjentkę, to lepsze to niż nic.
Reszta spotkania, chociaż krótka, minęła w bardzo miłej
atmosferze. Nie mogłam zasnąć całą noc, taka byłam szczęśliwa.
Czuję, że dla mnie lato już nadeszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz